Desperados czyli bajka z morałem

Tak to z pewnością była najlepsza inwestycja w jego życiu. Na ten wspaniały wskaźnik laserowy miał już ochotę od dawna jednak zawsze na jego zakup brakowało mu paru groszy. Aż tu trafiła się taka okazja, promocja. Kupił go tylko do zabawy chociaż sprzedawca, dość dziwny zresztą, powiedział że użyje go w złym celu. Sam też miał przeczucie że ten laser ma inne przeznaczenie. Po pewnym czasie zapomniał jednak o swojej zabawce i służyła mu jedynie za breloczek do kluczy. Czas mijał powoli. Letnie dni zaczęły się skracać i nim się zorientował z drzew zaczęły spadać liście. Powoli zbliżała się data egzekucji. Pierwszy września nadszedł szybciej niż się spodziewał. Doszło mu kilka nowych przedmiotów i odeszło kilka starych. Pojawili się nowi nauczyciele oraz kilku starych znajomych z którymi należało odnowić kontakty. Wśród nowych nauczycieli pojawił się ten którego od razu znienawidził. Od początku wiedział że będą z nim same kłopoty. Jak się wkrótce okazało miał rację. Nauczyciel ten kompletnie pomylił się z powołaniem. Nauczanie było ostatnią rzeczą o którą był podejrzany. Jego wykłady składały się w dziewięćdziesięciu procentach z opowieści o tym jak to był u fryzjera czy jak jego uczniem był znany bokser. Pozostałe dziesięć procent to upominanie uczniów za coś wyimaginowanego co sam pan profesor sobie wymyślił. Najlepsze w tym wszystkim jednak było to że tematy zadawał do opracowania w domu przy czym zaznaczał kilka niepotrzebnych rysunków do przerysowania z książki. Jednym słowem koszmar. Człowiek ten (chociaż nikt tego jeszcze naukowo nie dowiódł) był nie lubiany zarówno przez elitę klasy jak i jej mniej wykształconą część. A istota ta zwana zarówno przez grono pedagogiczne jak i uczniowskie Bronek (od Bronisława) była naprawdę paskudna i upierdliwa.
Pewnego przeciętnego dnia o zwykłej porze zaczął się przedmiot prowadzony przez owego tyrana. Dzisiejszego dnia nie był chyba w najlepszym nastroju bo zaczął sprawdzać ławki na których to zwyczajowo uczniowie wypisywali swoje żale do boga na temat Bronka. Nie zrażając się wulgaryzmami wypisywanymi na ławkach skrzętnie zaczął sprawdzać podpisy pod obraźliwymi treściami. Pod jedną z nich znalazł podpis Psorek. Jako że słyszał gdzieś tą ksywkę stwierdził że pójdzie po dyrektora jeżeli ta osoba sama nie wstanie. Nie chcąc narażać kolegów nasz bohater wstał. W odpowiedzi usłyszał kilka obraźliwych treści nic sobie jednak z tego nie robił gdyż rozumiał że ów wybuch agresji spowodowany jest problemami z dzieciństwa Bronka. Gdy jednak Bronek wjechał na honor rodziny miarka się przebrała.
Wszystko na tym świecie ma swoje miejsce pomyślał nasz bohater i sięgnął za pasek wyciągając wskaźnik laserowy. Z plecaka wyciągnął część, którą dostał w komplecie z laserowym sprzętem oświetleniowym. Skrzętnie przymocował wskaźnik i tłumik do swojego magnum siedemnastki i wycelował w paskudną gębę. Przed oddaniem strzału Bronek usłyszał tylko jeszcze że mafia dorwie jego rodzinę. Nasz mały bohater wstał, wyciągnął telefon komórkowy i korzystając z wybierania tonowego powiedział Papa. Telefon natychmiast połączył się z odpowiednim numerem. W słuchawce odezwał się gruby starczy głos.
- To ty synu
- Tak to ja papo przyślij kilku chłopaków żeby posprzątali.
- Załatwione tylko postaraj się wyglądać naturalnie żeby policja nic nie podejrzewała
.
- Dobrze ojcze
Rozmowa
została nagle przerwana przez dzwonek na przerwę. Wszyscy spokojnie się rozeszli do domów a w gazecie w rubryce nekrologi znalazło się znane wszystkim nazwisko ze wzmianką o jakimś zawale serca. To był naprawdę wspaniały
przykład jak można zabawkowym pistoletem załatwić człowieka. A to wszystko dzięki mojemu papie - dyrektorowi
szkoły.

Psorek.

powrót