Siedział na dachu jakiegoś budynku, biedny wiedział jedynie gdzie
jest ale to wszystko co mógł sobie przypomnieć. Chcąc poznać prawdę o sobie postanowił że zejdzie z komina i pójdzie w kierunku najbliższej wioski czy też może plemienia i tam zapyta o swoje pochodzenie. Był zmęczony i nie miał ochoty na spacer a że pogoda tego dnia była przepiękna postanowił skorzystać z innej możliwości. Wziął krótki rozbieg i skoczył z czubka piramidy. Głowę skierował w stronę gwiazd a resztą ciała tak manewrował aby lecieć pod wiatr. Nigdzie mu się nie spieszyło więc z góry podziwiał przepiękny widok okolicy. Wiatr mimo iż pozwalał lecieć powoli to był zdumiewająco zimny i porywisty jak na zimową porę w pustyniach egipskich. Szybował dość długo rozmyślając nad swoim marnym żywotem którego nie pamiętał gdy nagle jego rozmyślania przerwał przebłysk, wspomnienie z przeszłości. Czuł się dziwnie związany emocjonalnie z tym miastem w dole. Miasto niby cywilizowane, niby bo w oknach zamiast powszechnie stosowanych szyb były deski co przy ogromie miasta wyglądało dość prymitywnie, a jednak w jakiś przedziwny sposób przyciągnęło jego uwagę. Postanowił wylądować na skraju miasta chcąc mu się dokładniej przyjrzeć a poza tym nie chciał zwraca† na siebie większej uwagi. Niestety tuż po wylądowaniu zauważył go starszy mężczyzna z cholernie długimi, siwymi pejsami. Wyglądał na człowieka godnego zaufania. Serce starca musiało być przepełnione prymitywnymi wiejskimi przesądami gdyż na jego widok padł na kolana i zaczął bełkotać coś po łacinie. Podszedł do starca i postawił go na nogi lecz on padł szybko na ziemię i zaczął całować go po nogach. Wydało mu się to dość niehigieniczne, nieetyczne a przy tym dość obraźliwe więc postanowił zabawić się kosztem nowego znajomego. Sprawił że owemu starcowi zaczęło się wydawać że zapada się pod ziemię wprost do czeluści piekielnych. Dopiero wtedy starzec zaczął mówić Braylem podwórkowym, który to oboje dobrze znali.Tomek.
powrót