Kim jestem ?

Siedział na dachu jakiegoś budynku, biedny wiedział jedynie gdzie jest ale to wszystko co mógł sobie przypomnieć. Chcąc poznać prawdę o sobie postanowił że zejdzie z komina i pójdzie w kierunku najbliższej wioski czy też może plemienia i tam zapyta o swoje pochodzenie. Był zmęczony i nie miał ochoty na spacer a że pogoda tego dnia była przepiękna postanowił skorzystać z innej możliwości. Wziął krótki rozbieg i skoczył z czubka piramidy. Głowę skierował w stronę gwiazd a resztą ciała tak manewrował aby lecieć pod wiatr. Nigdzie mu się nie spieszyło więc z góry podziwiał przepiękny widok okolicy. Wiatr mimo iż pozwalał lecieć powoli to był zdumiewająco zimny i porywisty jak na zimową porę w pustyniach egipskich. Szybował dość długo rozmyślając nad swoim marnym żywotem którego nie pamiętał gdy nagle jego rozmyślania przerwał przebłysk, wspomnienie z przeszłości. Czuł się dziwnie związany emocjonalnie z tym miastem w dole. Miasto niby cywilizowane, niby bo w oknach zamiast powszechnie stosowanych szyb były deski co przy ogromie miasta wyglądało dość prymitywnie, a jednak w jakiś przedziwny sposób przyciągnęło jego uwagę. Postanowił wylądować na skraju miasta chcąc mu się dokładniej przyjrzeć a poza tym nie chciał zwraca† na siebie większej uwagi. Niestety tuż po wylądowaniu zauważył go starszy mężczyzna z cholernie długimi, siwymi pejsami. Wyglądał na człowieka godnego zaufania. Serce starca musiało być przepełnione prymitywnymi wiejskimi przesądami gdyż na jego widok padł na kolana i zaczął bełkotać coś po łacinie. Podszedł do starca i postawił go na nogi lecz on padł szybko na ziemię i zaczął całować go po nogach. Wydało mu się to dość niehigieniczne, nieetyczne a przy tym dość obraźliwe więc postanowił zabawić się kosztem nowego znajomego. Sprawił że owemu starcowi zaczęło się wydawać że zapada się pod ziemię wprost do czeluści piekielnych. Dopiero wtedy starzec zaczął mówić Braylem podwórkowym, który to oboje dobrze znali.
- Oszczędź sługę swego o Panie -powiedział starzec - nie wtrącaj nędznika do
czeluści piekielnych, wybacz zuchwalcowi jego czyn niegodny. Zaśmiał się tylko i cofnął miraż. Żal mu się zrobiło starca który traktował go jak dostojnika państwowego.
- Czy masz starcze odrobin© strawy dla zmęczonego drogą podróżnika ?- zapytał.
- Wielkim zaszczytem o Panie będzie gościć ciebie w moich skromnych progach.
- Czy daleko do domostwa twego ?
- Ależ to tuż za rogiem o Panie
- Więc prowadź
Droga faktycznie nie zajęła im dużo czasu. Dom był ogromny i pięknie zdobio
ny, witrażami, rzeźbami oraz fantastycznym sklepieniem. Wydało mu się dość dziwne że ów starzec jest w posiadaniu tak kosztownego budymku.
- Czy to twój dom starcze ?
- Ależ to twoje Panie.
- Moje, a więc wiesz kim jestem ?
- Tak panie
- Więc kim, odpowiadaj natychmiast
- Jesteś który jesteś, jesteś synem ojca z chmur, jesteś o panie darem z niebios.
- A skąd ty to wszystko wiesz - zapytał podejrzewając u starca chorobę psychiczną.
- Tak jest napisane w księgach
- Koniecznie musisz pokazać te księgi
Na tym rozmowa się zakończyła. Weszli do środka. Wnętrze było ogromne, zaś na
samym środku znajdował się wielki stół nakryty białym płótnem.
- Czy tu będziemy jedli starcze
- Jeśli taka wola twoja panie
- Wolałbym w trochę skromniejszym miejscu
- Jeśli tak wola twoja panie
Dotarli do mniejszego i skromniejszego pomieszczenia. Miejsce to było czyste,
schludne i uporządkowane. Mnóstwo było tu półek i półeczek. Starzec zaczął szybko przygotowywać strawę. Dziwny był z niego człowiek. Wyglądało na to że
jest jego sługą. Starzec nałożył mu miskę szarej
breji. Już po pierwszym łyku miał ochotę ją wypluć lecz kultura osobista nakazywała mu przełknąć ową strawę.
- Wspominałeś starcze o jakiś księgach
- Tak panie
- Czy mógłbyś je przynieść.
- Tak panie.- Starzec przyniósł księgi.
- Oto one panie
- Wspominałeś również że to mój dom
- Tak panie
- Więc skąd ty wiesz gdzie ja tu chowam księgi i strawę.
- Jam twoim sługą panie.
- Więc czy mógłbyś mnie zostawić samego z księgami
- Niech i tak będzie
- Po drodze zostaw otwarte wrota strasznie tu duszno.
- Tak panie.
Usiadł w pierwszej ławce i zaczął czytać pierwszą z owych ksiąg. Pisane były
w tym samym języku tylko akcent był trochę inny. Pierwsza księga opowiadał o cierpieniach jakiegoś plemienia w Egipcie. Druga zaś mówiła o przyjściu jakiegoś mesjasza. Jego rozmyślania przerwały cichutkie kroki dochodzące zza jego głowy. Odwrócił się i spostrzegł małą dziewczynkę.
- Wejdź dziecię moje do domu mojego.
- Ty nie jesteś panem tego domu
- Mylisz się dziecko
- Panem tego domu jest Jezus Chrystus
- Więc starzec mieszkający za rogiem okłamał mnie
- Nie jako pierwszego
- Co ty opowiadasz
- Ten starszy pan co mieszka za rogiem jest tylko dozorcą. Sprząta tutaj. Na
dodatek jak za dużo wypije to wszystkich myli z Jezusem Chrystusem.
- Pijak i schizofrenik ?
- Dokładnie tak.
Wyszedłem z budynku zawiedziony i speszony. Wziąłem krótki rozbieg i wzbiłem
się w powietrze. Dziewczynka długo się jeszcze modliła. W końcu wiele nagrzeszyła. Przepraszam ci panie boże za to że byłam niegrzeczna i okłamałam tego sympatycznego pana już nigdy nie powiem źle o wielebnym pastorze i nigdy już nikogo nie okłamię.

Tomek.

powrót