Bajka z morałem

Mefisto

Leżał na łóżku dość długo. Pokój nie wietrzony od tygodni przesiąknięty był zapachem choroby. Jego ciało rozkładało się powoli. Nie miał nikogo kto mógłby mu pomóc. Był sam i pogodził się ze swoim losem. Czuł zbliżającą się wielkimi krokami śmierć. Zaczął wspominać swoje życie, które nie było takie jakie chciał żeby było. I cóż mu teraz z tak ogromnej wiedzy którą zdobył. Cóż z tego że jest mądry teraz to i tak nie ma znaczenia. Teraz dopiero z dał sobie sprawę że życie jego nie miało sensu. Mógł żyć jak inni w nieświadomości. Mógł spłodzić dzieci, miał by teraz opiekę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego że spłodzenie potomstwa to jedyny sens życia. Rozmyślania jego przerwała nagle postać wyłaniająca się z ciemnego kąta pokoju. Ubrana była w długi czarny habit, który opadał na ziemię tak że nie było widać stóp owej
postaci.
- Długo tu czekasz - zapytał
- Całe życie - odpowiedział bezosobowy głos
- Daruj sobie to tępe poczucie humoru - odpowiedział
- Jak chcesz
- Możemy już iść ?
- zapytał
- Dokąd ?
- Nie wiem do nieba czy do piekła
- A dokąd chciałbyś pójść
- To nie będziesz oceniać całego mojego życia
- Za dużo naczytałeś się biblii
- Więc to ja mam wybierać
- Tak
- Czy możesz mi odpowiedzieć na moje pytanie
- Pytaj
- Czy to praw
da że Bóg jest stwórcą wszystkiego
- Tak
- Czy to prawda że bóg może wszystko
- Tak
- Czy to prawda że szatan jest odpowiedzialny za wszystkie złe uczynki
- Tak
- Więc dlaczego Bóg nie zniszczy szatana
- Nie mam zielonego pojęcia
- Czy to prawda że bóg jes
t odpowiedzialny za życie ludzkie skoro stworzył człowieka
- Tak
- Życie moje ani trochę mi się nie podobało. Nie chcę widzieć boga na oczy.
- Niech więc i tak się stanie.
- Czy to prawda że w piekle będę się smażył w smole
- Ciekawość to pierwszy stopień
do piekła.
- Więc jak tam jest ?
- Nie gadaj tyle tylko podpisz tutaj
- Czym nie mam nic do pisania
- Krwią i piórem
- Czy to będzie boleć
- Jesteś martwy człowieku teraz to już zawsze będzie boleć.
- Dobra dawaj to pióro - powiedział i podpisał cyrograf.
- Teraz jesteś wolny możesz robić co chcesz i chodzić gdzie chcesz
- Więc to tak wygląda
- Na początku
- a co jeśli się gdzieś zgubię ?
- Pomyśl wtedy o mnie a ja poprowadzę cię.
- To właściwie jak ty się nazywasz
- Mefisto.

Szatan

Szybko zauważył że jest naprawdę wolny. Nic go nie bolało bo nie miał ciała. Mógł pójść dokąd zechce. Mógł jak Twardowski chodzić po księżycu i jak zechciał to mógł podglądać sąsiadkę z pokoju obok. Śmierć wydała mu się czymś
pięknym. Choć ciągle doskwierała mu samotność. To co
sprawiło że na ziemi czuł się tak nieszczęśliwy. Nie miał nikogo dla kogo mógłby żyć za wyjątkiem szatana. To dlatego miał on tak oddanych sługów. On jednak od początku wolał żeby to była jakaś kobieta. Towarzyszka po wieczność.
- Mefisto - zawołał i jak
spod ziemi wyrósł przed nim czarny mnich.
- Czyżbyś zabłądził - stwierdził Mefisto
- Nie, chciałbym porozmawiać z szatanem
- Zapamiętaj sobie adres http.//www.satan.com.pl
- Mówiłem poważnie
- Myślisz że to takie proste.
- Czemu by nie
- Bo jak się zezłości to będziesz przez całą wieczność uwięziony w jakiejś skale jako jej duch opiekun.
- Mimo wszystko zaryzykuję.
- Dobrze więc zabiorę cię do niego.
Stał tak wpatrzony w niskiego człowieczka z wielkim brzuszkiem i szpicbródką zastanawiając się czy to na
pewno on. Taki mały niepozorny. Czyżby naprawdę władca śmierci, pan ciemności.

- Więc to ty jesteś tym człowiekiem, który dobrowolnie podpisał cyrograf
- Tak to ja - odpowiedział
- Niewielu się nam takich zdarza, szczerze mówiąc tych kilkaset osób które widziałeś to chyba wszystkie demony z ostatnich dwóch tysięcy lat. Jesteś też jako jeden z niewielu buntownikiem. Dlaczego się do mnie nie przyłączysz ?
- Poszukuje pewnej osoby panie - odpowiedział
- Nie mogę ci chyba w niczym pomóc
- Mam dla ciebie propoz
ycję panie
- Słucham więc
- Zadam ci zagadkę. Jeśli na nią będziesz w stanie odpowiedzieć wówczas zostanę twym sługą.
- A co jeśli nie odpowiem
- Wówczas ustanowisz mnie nowym królem królestwa Bjorn i przywrócisz do życia
- Zgoda. Muszę cię jednak uprzedzić że znam odpowiedzi na wszystkie pytania.

"Zagadka moja z dwóch słów się składa
Jedno z nich o miłości opowiada
Drugie jest związane z twoim wrogiem
Ludzi żywych i miłości bogiem."

- Oczywiście odpowiedź na to pytanie znam gdyż wyczytałem ją z twych myśli.
Jednak przyznać się muszę do porażki gdyż te dwa słowa nigdy nie przecisną mi się przez usta.
- Czy tak trudno panie powiedzieć "Kocham boga"
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo.
- Czas chyba na moją zapłatę
- Niech więc i tak się stanie. Ale pamiętaj bramy piekieł zawsze stoją przed tobą otworem

To były ostatnie słowa jakie usłyszał przed odejściem.

Bjorn.

Szatan dotrzymał słowa. Nasz bohater stał się królem Bjornu zaraz po śmierci jego ojca Hira Barbarzyńskiego. Przyjął imię Teor z w języku zigziwadi oznacza Odrodzony. Małżonką jego została Kelumimi ( Nieprzeciętna ). Teor był władcą dobrym i mądrym umiał rozporządzać państwem. Ludziom w jego kraju żyło się dobrze i dostatnio. Siedzibą Teora był legendarny zamek Kitori, spod którego to zamku wygnano pogańskie oddziały Aguerów. Wszystkie najważniejsze decyzje podejmował z żoną. Kochał ją i nie rozstawał z nią dłużej niż na jeden tydzień. Szatan chronił ich związek i aprobował. Pewnego jednak razu małżonka Teora została porwana przez nieprzyjaciół zza wschodniej granicy Bjornu. Rozgniewany Teor wraz z pomocą szatana z grupą stu ludzi wyruszył na podbój obcego kraju. Stanął Teor na przeciwko stutysięcznej armii ze swoją grupą stu ludzi. Wódz przeciwnej armii zarządził atak frontalny. Natomiast ludzie Teora usiedli i zaczęli się koncentrować na nieznanej energi nad ich głowami. Dziwna strategia zaowocowała jednak wygraną bitwę bez strat własnych. Źle się jednak stało gdyż żona Teora została zabita a on sam skoczył w przepaść. Leżał na skałach obserwując swoje kończyny rozrzucone po całej okolicy. Nagle pojawił się znikąd stary przyjaciel Mefisto. Jak zwykle ubrany w czarne szaty. Dawno się nie widzieli. Mimo iż ciało inne dusza ta sama.
- Witam szanownego pana
- Witaj stary druhu Mefisto
- Czy zdecydowałeś się gdzie chciałbyś iść
- A gdzie małżonka moja
- W niebie
- Więc do nieba iść pragnę.
- Niech będzie wola twoja.

Czas zemsty

Wpuszczono więc naszego bohatera do nieba. Wielkie to miejsce i jasne. Nie za zimno tu i nie za ciepło. Mnóstwo ludzi lecz brak tłoku. A na samym środku Tron ogromny stoi. Na tronie tym zasiada starzec Bogiem zwany. Siwą ma brodę i długą aż do samej ziemi. Włosy niemalże równie długie. Po jego prawicy aniołów hordy. Po jego lewicy niemalże to samo. Na środku waga a przed nią kolejka. Tam uczynki ludzi rozważa się i sortuje. A za tą wagą kilkoro ludzi
kłopotliwe bogu pytania zadaje. Tam właśnie poszedł gdyż tam właśnie zamierza
o żonę pytać.
- Wiel
ki o panie stwórco wszystkiego czy nie wiesz gdzie żony szukać powinienem.
- Próżno jej szukać w niebie gdyż ona na ziemi swe grzechy przebacza
- Ktoś ją tam posłał czy z własnej woli
- Jam ją tam posłał
- Czy nie boisz się panie że więcej nagrzeszy.- powiedział zrozpaczonym głosem
- Zamieniłem ją w kamień więc grzeszyć nie może
- Jak długo
tam będzie - Już płakać zaczynał.
- Po wsze
czasy za współpracę z diabłem
- Cóż mam uczynić by ją odzyskać
- Nic nie
uczynisz człowieku młody. Stań więc przy wadze niech i ciebie osądzę.
- Widzisz więc panie jam twym wrogiem największym od dziś po wsze czasy.
- Gdziesz więc podziejesz się marna istoto
- Piekła bramy otworem mi stoją.
- Więc żegnaj
- Więc zgnij jak i ja gniłem z woli twojej.
To mówiąc pomyślał o Mefisto i znalazł się przed piekła bramami. A na tych bramach przepiękny napis witaj z powrotem n
asz drogi bracie.

- Drogi Mefisto Do szatana prowadź.
- Niech i tak będzie
Przy obliczu szatana powiedział te słowa:
- Twym sługą będę jeśli twa wola taka
- Bardzo bym pragnął.
- Więc niech tak będzie
- Przyjmij więc imię nowy demonie
- Psorum est Profanum, Profanum est Psorum.
- Cóż więc to znaczy
- Zemsta to profanacja, profanacja to zemsta.

Psorek Profanator.

powrót